Ulicami przechodnie w krótkich bluzach, z włosami, które spadają na kark,
przecinają ostrzem swoich kroków
przestrzeń wielkiej tajemnicy,
jaka rozciąga się w każdym z nich między śmiercią własną i nadzieją:
przestrzeń biegnącą w górę jak głaz słonecznej plamy
odwalony od drzwi grobowych.
W przestrzeni tej, w najpełniejszym świata wymiarze,
i wtedy ja mam sens i moje w grób opadanie
i przechodzenie w śmierć –
a rozpad, który mnie czyni prochem niepowtarzalnych atomów,
jest cząstką Twojej Paschy.
„Bruzda” Scena Plastyczna KUL
Rozkład. Towarzyszy cielesnemu aspektowi śmierci. W epoce skupionej na ciele, jego doskonalenie dietami i ćwiczeniami pochłania wiele uwagi i energii. Osierocone duchowo i tresowane fizycznie ciało to po śmierci przede wszystkim gnijąca, bezużyteczna materia. Gdybyśmy poświęcali tyle czasu na praktyki duchowe, co na troskę o ciało, jego rozkład nie budziłby może przerażenia i lęku.
Głosem w tej niełatwej sprawie wydaje się być spektakl Bruzda Leszka Mądzika. W jego wizji ciało ludzkie to ponownie związek zmysłowości i duchowości – dlatego jest ziarnem, które złożone w ziemi – dzięki aspektowi duchowemu – może odrodzić się w innej formie.
Gleba jest miejscem bezpiecznym i dającym nadzieję – tłumaczy swe intencje Leszek Mądzik. Ziarno w nią rzucone ma szansę przetrwania. Nie obumiera. Lęk przed śmiercią, choć bardzo ludzki, nie przytłacza. Nadzieja i wiara są silniejsze. Bruzda, z której jesteśmy zrodzeni i po której stąpamy jest drogowskazem, kierunkiem wyznaczającym sens trwania. Siewca zbiera rzucone ziarno. Ludzki spichlerz to ostatnia przystań na drodze pełnej niepokoju, cierpienia, ale i zawierzenia.
Spektaklowi towarzyszy związana tematem wystawa fotografii Leszka Mądzika „Sacrum”,
o której autor tak napisał:
Sacrum – obecne zawsze wokół nas, choć dostrzeżone dopiero w naszej gotowości na jego przyjęcie, przeżycie. To pewien stan ducha, którym nasączony jest człowiek, przyroda, a nawet rzeczy, które są w relacji z nami.