Wszystko wydarzyło się w ułamkach sekund. Dwie kule wystrzelone z odległości kilku metrów ugodziły Ojca Świętego, błogosławiącego wiernych zgromadzonych na watykańskim Placu św. Piotra, kiedy odkryty jeep, którym podróżował, zbliżał się do Spiżowej Bramy.
Zamachowiec, 23-letni Turek, Mehmet Ali Agca, próbował uciekać, jednak dzięki bohaterskiej postawie młodej franciszkanki, siostry Letizii, która dosłownie rzuciła się na niego, został obezwładniony i zatrzymany przez karabinierów. Tymczasem ciężko ranny Papież został przewieziony do rzymskiego szpitala uniwersyteckiego Policlinico Gemelli i niezwłocznie poddany operacji. Jeden z postrzałów spowodował, jak się okazało, rozległe obrażenia jamy brzusznej i silny krwotok wewnętrzny. Na szczęście kula minimalnie minęła tętnicę. Świadectwo włoskich chrirurgów mówi, że tylko milimetry dzieliły wówczas Papieża od śmierci.
Kiedy przed 28 laty – 13 maja 1981 roku – agencje prasowe, a także radia i telewizje – doniosły o tych wydarzeniach – wielu ludzi przeżyło szok. Świat wstrzymał oddech i z napięciem śledził wieści z Rzymu o losie Papieża, który choć na Stolicy Piotrowej zasiadał dopiero trzeci rok, już dał się poznać jako wybitny pasterz Kościoła.
Chyba jednak dla nikogo nie były to wiadomości tak trudne do przyjęcia, jak dla Polaków. Polski zryw ducha, wolności i ludzkiej godności z sierpnia 1980 roku powoli przygasał pod wpływem codzienności PRL. Odzyskiwały za to pewność siebie władze. 19 marca doszło do „prowokacji bydgoskiej”. Istnieją dowody na to, że zaawansowane były już wtedy plany wprowadzenia stanu wojennego. W kwietniu wprowadzono kartki na wędliny i mięso, a następnie, pod koniec miesiąca reglamentacją objęto również masło, mąkę, kaszę i ryż. Jednocześnie w tych dniach okazało się, że z powodu złośliwego nowotworu umierający jest kardynał Stefan Wyszyński – niekwestionowany przywódca duchowy Polaków, starszy przyjaciel i nauczyciel Karola Wojtyły. W tych okolicznościach wiadomość z Rzymu była jak grom z jasnego nieba!
Reakcja Prymasa Tysiąclecia była znamienna. Nazajutrz, 14 maja 1981 r., w archikatedrze św. Jana i na placu Zamkowym w Warszawie odtworzono jego przemówienie, w którym prosił, aby wszystkie modlitwy zanoszone dotąd w jego intencji zanosić teraz za Papieża. „Dzisiaj pozostaje nam tylko jedno” – mówił – „wszystkie nasze osobiste cierpienia, udręki, starajmy się dołączyć do tych wielkich udręk świata. Na pewno Ojciec Święty też tak to przeżywa, ażeby osobiste udręki składać w dłonie Matki Kościoła, której zawierzył na Jasnej Górze. To jest jego najważniejsze dzieło. W porównaniu z tym wielkim dziełem nasze osobiste cierpienia stają się maluczkie i dlatego, najmilsi i ja, dotknięty obecnie w moich najrozmaitszych dolegliwościach fizycznych, muszę je uważać za skromne i małe w porównaniu z tym co dotknęło Głowę Kościoła”.
25 maja, kiedy było już to możliwe ze względu na stan zdrowia Papieża, doszło do ostatniej telefonicznej rozmowy obu wielkich Polaków. Trzy dni później Prymas zmarł. Kardynał Stanisław Dziwisz w książce „Świadectwo” pisał: „Kiedy dowiedział się o zamachu (…), jakby kurczowo uczepił się życia, nie chciał odejść, dopóki nie miał pewności… I dlatego przez trzy tygodnie trwał w nieznośnej agonii. Zamknął oczy dopiero wtedy, gdy potwierdzono mu, że życie papieża nie jest już w niebezpieczeństwie”.
Rzeczywiście, na początku czerwca Papież opuścił klinikę, ale jeszcze w tym samym miesiącu, ze względu na dalsze komplikacji zdrowotne, musiał do niej wrócić – tym razem na dłużej, aż do sierpnia. Zamach, choć ostatecznie Papież wyszedł z niego cało, pozostawił wyraźny ślad na jego zdrowiu.
Do dziś nie ma pełnej jasności, jakie były kulisy zamachu ani kim byli jego zleceniodawcy. Ali Agca w śledztwie, a także w późniejszych wypowiedziach, przedstawił ponad sto różnych wersji. Wśród nich najczęściej wymieniana jest ta, że zamach zlecił Kreml, a wykonanie przejęły służby specjalne komunistycznej Bułgarii. Z braku dowodów sąd włoski uniewinnił jednak w 1986 roku wszystkich trzech sądzonych w procesie obywateli tego kraju. Mimo to wątek nie wydaje się być wyjaśniony, a media co pewien czas donoszą o kolejnych ujawnionych dokumentach, jak z tzw. Archiwum Mitrochina, Instytutu Gaucka czy ujawnionym przez Instytut Pamięci Narodowej śladzie po przejętych w 1989 roku przez KGB esbeckich dokumentach pod kryptonimem Triangolo. Dają one podstawy do podejrzeń, że w całej operacji zamachu, a także w akcji dezinformacyjnej po nim, mogły mieć swoją rolę również służby innych krajów bloku komunistycznego, w tym wschodnioniemiecka Stasi oraz peerelowska Służba Bezpieczeństwa. Jeśli kierować się pochodzącą od Seneki zasadą cui prodest (scelus, is fecit) – komu (zbrodnia) przynosi korzyść, (ten ją popełnił) – wersji tych wykluczyć nie sposób.
O prawdziwości tropu przekonany jest prowadzący śledztwo wybitny włoski prokurator, Ferdinando Imposito. Do podobnego wniosku doszła w 2006 roku specjalna komisja śledcza parlamentu włoskiego, powołana do ustalenia odpowiedzialności obywateli włoskich podejrzanych o współpracę z KGB, stwierdzając, że rozkaz zabicia Papieża wydał osobiście I sekretarz KC KPZR Leonid Breżniew, a zatwierdziło Biuro Polityczne m.in. Michaił Gorbaczow.
Godna przypomnienia jest tu postawa samego Jana Pawła II. Nie ma wątpliwości, że musiał być zainteresowany prawdą o zamachu. Bez wątpienia widział w tym akcie zbrodni złą wolę ludzi – a jednak wybaczył. Świadczą o tym jego słowa transmitowanej z Gemelli kilka dni po zamachu wypowiedzi na niedzielny Anioł Pański „Modlę się za brata, który mnie zranił, a któremu z całego serca przebaczyłem”. Świadczą przejmujące odwiedziny Ali Agcy w więzieniu w grudniu 1983 roku. Świadczą wreszcie słowa podczas pielgrzymki w Bułgarii, że nie dawał wiary doniesieniom o „bułgarskim śladzie”.
Można być pewnym, choćby mając na względzie słowa Papieża „Czyjaś ręka strzelała, ale Inna Ręka prowadziła kulę”, że widział on w tym zamachu przede wszystkim kolejny akt ziemskiej walki Dobra ze Złem i wypełnienie części tajemnic fatimskich. Wielokrotnie podkreślał w ciągu całego pontyfikatu przekonanie, że to ocalenie z zamachu (który nota bene nastąpił dokładnie w rocznicę pierwszego objawienia) uważa za cudowną interwencję Matki Bożej. Rok po zamachu odbył pielgrzymkę do sanktuarium Pani z Fatimy i ofiarował jedną z kul, którą następnie umieszczono w koronie wieńczącej statuę Madonny. Przebita pociskiem i poplamiona krwią Papieża stuła trafiła jako wotum na Jasną Górę.
Autor jest analitykiem danych społecznych. Pracuje w Centrum Myśli Jana Pawła II.