30 maja 79
Za dwa dni przyjeżdża papież. Przygotowania. […] Przejeżdżałem koło Placu Zwycięstwa, widać olbrzymie podium, na którym ma się odbywać nabożeństwo odprawiane przez papieża.
1 czerwca
Profesor Misia [Janion] spytała, gdzie będę oglądał papieża, ja na to, że nie wiem, no to ona, że ma dla siebie […] oraz dla mnie zaproszenie do okna na trasie papieskiej na drugiego czerwca. […] Ludzie mają zajmować miejsca na placu już od pierwszej, drugiej popołudniu, chociaż msza pontyfikalna zacznie się dopiero o piątej. Papież przylatuje o dziesiątej rano na lotnisko.
2 czerwca
Wreszcie po niejakim czekaniu, tak jak wzbierająca woda, okrzyki, wiwaty. Przejechał papież w paradnym wozie cały na biało, z wyciągniętymi rękami. Oczywiście jechał po kwiatach. […] Profesor Misia była zawiedziona, że mało krzyków, że nie śpiewali.
– A co mieli śpiewać?
– „My chcemy Boga”.
3 czerwca
W nocy przechodziła ulicami młodzież, żeby zająć miejsca koło świętej Anny na Krakowskim Przedmieściu i na Placu Zamkowym. O siódmej rano odprawiła się msza dla młodzieży. […] …wszystko było bardzo uroczyście, papież przemawiał do młodzieży
– Właściwie ja was nie znam, kto wy jesteście? Jakaś młodzież poekumeniczna.
Na co oklaski i okrzyki „niech żyje papież!”.
Jeden milicjant zalewał się łzami.
Miron Białoszewski (fragment dziennika, który ukaże się w 2010 roku)
Więcej czytaj w miesięczniku ODRA nr 9/2006.