Duch się przesunął nagle, a ciało jeszcze zostało
na dawnym swoim miejscu. Dlatego ogarnął mnie ból.
I trwać on będzie tak długo, aż nie dojrzeje ciało,
w duchu znajdzie pokarm dla siebie, a nie jak dotąd głód.
To są chwile, gdy miłość boli: tygodnie, miesiące, lata.
Język i podniebienie jak korzeń suchego drzewa,
wargi odarte ze szminki. Prawda długo gruntuje błąd.
Jednak suszę całego świata
nie ja odczuwam, lecz On.
Karol Wojtyła, Profile Cyrenejczyka (Magdalena)
Zneutralizowany i wyestetyzowany wizerunek cierpienia znieczula albo budzi sprzeciw. Taki bunt potrafi zadawać trudne pytanie o sens istnienia. Głosem w dyskusji jest „Pieta” autorstwa i w reżyserii Zenona Fajfera.
Spektakl odwołuje się do popularnego kulturowego toposu, utrwalającego stoicki stosunek do cierpienia – jednak jawnie z nim dyskutuje. Przyjmuje perspektywę zbuntowanej Matki Bożej wobec porządku, który odebrał jej syna. Nie ma w jej sprzeciwie piękna oswajanej tragedii, jest dotkliwe fizycznie cierpienie człowieka, który nie rozumie…
Esencjonalnie ujmuje to Paweł Głowacki: Maria Beaty Schimscheiner jest grudą szarego bólu, o którym w Ewangelii nie ma ani litery.
Jednak ból Marii – ikony matki – zawsze zwróci uwagę. Czy na to samo może liczyć zwykły kloszard, inny bohater spektaklu Fajfera grany przez Tomasza Schimscheinera, czy jego bunt tak samo poruszy…?