OJCOWIE EUROPY – BENEDYKT, CYRYL I METODY
Tomasz Rowiński
Refleksja Jana Pawła II na temat Europy nie zawsze była dostatecznie wyraźnie prezentowana w opracowaniach naukowych i publicystycznych. Najczęściej sprowadzano ją do papieskiego „tak” dla integracji Polski ze strukturami Unii Europejskiej, czyli de facto gestu kulturotwórczego, ale przede wszystkim politycznego. Papież gest ten uczynił tuż przed referendum rozstrzygającym akcesję. Tymczasem myślenie Jana Pawła II, jak w wielu innych sprawach, tak i w tej, szło znacznie głębiej.
Również w kwestii tożsamości europejskiej odwoływał się on do początku pokazując ciągłość duchowych, ale też instytucjonalnych korzeni naszego kontynentu. Nie zaprzeczał tym elementom europejskiej tradycji, które pochodzą z pogańskiego antyku, wielkiej myśli filozoficznej i prawnej Grecji i Rzymu, ale równocześnie przypominał, że największa jedność kulturową narody i ludy europejskie osiągnęły dzięki spoiwu religii chrześcijańskiej. To co wartościowe w spuściźnie starożytnej przetrwało do naszych czasów w znacznej mierze dzięki ogromnemu wysiłkowi wczesnośredniowiecznej kultury monastycznej jaką tworzyli benedyktyni. Przepisywali oni najważniejsze księgi, ale też sami wykuwali nowe pojęcia – odbudowywali cywilizację po krachu jaki spotkał gmach Cesarstwa rzymskiego zalanego przez barbarzyńskie hordy. „Po okresie wspaniałego rozwoju ewangelizacji, która w ciągu pierwszego tysiąclecia dotarła do prawie wszystkich krajów europejskich, przyszło średniowiecze, ze swoim chrześcijańskim uniwersalizmem, średniowiecze prostej, mocnej i głębokiej wiary; średniowiecze romańskich i gotyckich katedr i wspaniałych sum teologicznych” – pisał papież w swoim intelektualnym testamencie, książce „Pamięć i tożsamość”. Wartości i dobra intelektualne wypracowane w wiekach średnich trwają do dnia dzisiejszego. Należy do nich uniwersytet, ale też pojecie tolerancji czy godności osoby.
Ten obraz jedności Europy wspartej i wypracowanej przez katolicką wiarę i jej humanizm Jan Paweł II uzupełniał jeszcze innym. Możemy go znaleźć w rzadko przypominanej dziś encyklice „Slavorum apostoli” ogłoszonej w „tysiącsetną rocznicę dzieła ewangelizacji Cyryla i Metodego”. Życie tych dwóch patronów Europy stanowi przykład dla chrześcijan, którzy funkcjonują w świecie, gdzie wiara musi przeniknąć i zjednoczyć różnorodne kultury. W czasach apostołów Słowiańszczyzny odwołanie do wspólnej wiary łagodziło potencjalną wrogość odmiennych perspektyw kulturowych. Dzisiejsza różnorodność Europy na pewno bliska jest opisowi miejsca, z którego pochodzili dwaj święci bracia: „Miasto, w którym przyszli na świat, to dzisiejsze Saloniki, które w IX wieku były ważnym ośrodkiem życia handlowego i politycznego w Cesarstwie bizantyjskim oraz zajmowały wybitne miejsce w życiu umysłowym tej części Bałkanów. Leżąc na pograniczu słowiańszczyzny miasto miało także słowiańską Sołuń”. Papież przypominał, że odrzucenie chrześcijaństwa ciągle jeszcze łączącego Europejczyków uczyni integrację naszego kontynentu niemożliwą. Zostanie ona pozbawiona sensu, który nam samym uzasadnia celowość wysiłków na rzecz pokoju. Bez prawdziwego Boga pokoju nie będzie.
Encyklika o braciach słowiańskich miała jeszcze jeden wydźwięk. Szczególne znaczenie wiązano z nim w latach osiemdziesiątych. Gdy ten dokument powstawał w roku 1985 kontynent Europejski pozostawał pęknięty na dwie części. Żelazna kurtyna rozdzierała obszary które przed wiekami mogły się zrosnąć również dzięki wysiłkom Cyryla i Metodego. Dla papieża zimnowojenny podział był przede wszystkich raną na ciele chrześcijańskiego społeczeństwa Europy. Przez pięćdziesiąt lat komunizmu Wschód i Zachód oddaliły się od siebie. Zatarta została świadomość, że te dwie części kontynentu nie mogą bez siebie funkcjonować, że wzajemnie przez stulecia pobudzały się i wzbogacały. Można to powiedzieć nawet o czasach gdy inna kurtyna w postaci schizmy z XI wieku rozdarła ciało Kościoła.
W kontekście papieskiego nauczania pozostają nam też pytania dotyczące dzisiejszej integracji europejskiej. Czy wschodnie skrzydło naszego kontynentu nie jest ciągle osłabione? Czy nie jest losem Słowian znoszenie lekceważącego tonu politycznych decydentów Zachodu. Nie chodzi tutaj o jakąś szczególną godność Polaków, Czechów, czy Słowaków, czy antyokcydentalizm. Raczej trzeba pamiętać, że również na polu równouprawnienia narodów Europy do decydowania o losach swojego kontynentu w dalszym ciągu jest sporo do zrobienia. Równocześnie nie sposób uniknąć kwestii sensowności papieskiego przesłania o jednej chrześcijańskiej Europie, gdy ta Europa zupełnie zapomina skąd przyszła i nie wie dokąd zmierza.