Zapraszamy do regularnych spotkań, podczas tych międzynarodowych rozgrywek piłkarskich, z wyjątkowym sportowcem i kibicem – Janem Pawłem II. Jak każdy chłopak w młodości uganiał się za piłką. Będąc już Papieżem, o ile mu pozwalał czas, oglądał mecze piłkarskie w telewizji. A gdy było to niemożliwe, wypytywał o wynik szczególnie ważnych spotkań. Potrafił bardzo dobrze wczuć się w sytuację indywidualnego sportowca.
Można się zastanawiać, jakimi słowami wsparłby bramkarzy obecnych mistrzostw. Głównym bohaterem (lub koszmarem) tegorocznych rozgrywek jest chyba… piłka – Adidas Jabulani.
Kiedy w 1983 roku Papież przyjął w Castel Gandolfo piłkarzy Lechii Gdańsk, którzy mieli się właśnie spotkać w Pucharze Zdobywców Pucharów ze słynnym Juventusem Turyn, spytał zawodników, kto jest bramkarzem. Gdy z grupy wysunął się Tadeusz Fajfer, rzekł mu z uśmiechem, że domyśla się z własnych doświadczeń, że pewnie gra „najgorzej” z całej drużyny, bowiem wszystko, co złe, zawsze skupia się na bramkarzu!
Ciekawostka: Karol Wojtyła podobno kiedy był jeszcze zbyt mały, by grać wspólnie ze starszymi kolegami, ustawiany był jako… słupek. Później, podczas nauki w gimnazjum w Wadowicach próbował swych sił jako obrońca, ale najczęściej grał jako bramkarz. Na tej pozycji występował w szkolnej drużynie żydowskiej („A wykop miał potężny, 50-metrowy” – wspominają koledzy z lat młodości), potem w drużynie uniwersyteckiej w Krakowie. Dlatego, nawet jako następca św. Piotra, szczególną estymą darzył bramkarzy.