JAN PAWEŁ II WOBEC WOJNY
Tomasz Rowiński
Jan Paweł II powszechnie został zapamiętany jako przeciwnik działań wojennych. Dla pacyfistów stał się nawet swego rodzaju ikoną ruchu pacyfistycznego. Jednak postawa absolutnego sprzeciwu wobec wojny nigdy nie była postawą katolicką. Podobne stanowisko zajmował papież z Polski. Nie pozostaje to w sprzeczności z faktem, że wielokrotnie nazywał on wojnę „nieodwracalnym ryzykiem”, a pokój owocem sprawiedliwości i przebaczenia. Jednak nigdy nie skazywał zaatakowanych na niesprawiedliwość jaką jest agresja, inwazja z zewnątrz. Miał świadomość, że wojna bywa narzędziem przywrócenia sprawiedliwości i porządku międzynarodowego, jednak jest to narzędzie całkowicie ostateczne.
Podczas pontyfikatu Jana Pawła II mieliśmy do czynienia z co najmniej z kilkoma konfliktami o charakterze międzynarodowym, w których interweniowała dyplomacja watykańska lub sam Ojciec Święty. Wojna o Falklandy z roku 1982 pomiędzy Wielką Brytanią, a Argentyną pokazała jak zręcznie Jan Paweł II potrafił poruszać się w świecie polityki międzynarodowej i równocześnie nie instrumentalizować tragedii jaką są działania wojenne. Oczywistym agresorem w konflikcie falklandzkim była Argentyna i Paweł II zażądał wycofania się wojsk argentyńskich z wysp. Równocześnie jednak słał telegramy do przywódców obu państw namawiając ich do zaprzestania udziału w konflikcie. Stosunek papieża wobec wojny nie zawierał się przecież jedynie w głuchym sprzeciwie wobec wszelkich działań zbrojnych. Należało do nich także świadome nieangażowanie Stolicy Apostolskiej w żadną ze stron, a jedynie przypominanie zasad sprawiedliwości i pomaganie w dialogu. Konflikt na Falklandach przypadł w przededniu papieskiej pielgrzymki do Wielkiej Brytanii, którą widziano wówczas jako ważny krok w dialogu ekumenicznym. Jednocześnie istniało realne zagrożenie, że udział w niej bez gestów równoważących zostanie odczytanie jednoznacznie. Będzie uznany jako poparcie w konflikcie protestanckiego imperium, przeciwko państwu katolickiemu znajdującemu się dodatkowo w obszarze Trzeciego Świata. Rozwiązaniem tej trudnej sytuacji była zapowiedź rychłej pielgrzymki także do Argentyny, która odbyła w kilka dni po powrocie papieża z Wysp Brytyjskich. Relacje dziennikarzy obecnych na spotkaniach papieża z wiernymi podają, że setki tysięcy Argentyńczyków skandowało wtedy „Chcemy pokoju”.
Warto przytoczyć cztery warunki „słusznej wojny” i „interwencji humanitarnej” jakie podają w swojej książce „Papieże a wojna” Andrea Gianelli i Andrea Tornielli, i którymi kierował się Jan Paweł II. Pierwszy: „tego rodzaju interwencja nie oznacza od razu działań militarnych”, drugi: „jest działaniem obronnym, które ma na celu ochronę ludności i pomoc humanitarną oraz rozbrojenie agresora”, trzeci: „jeśli musi już przyjąć postać działania militarnego, nie powoduje większego zła od tego, jakie przyniosła tocząca się wojna”, czwarty: „prowadzona jest przez ONZ, czyli przez organizację reprezentującą wszystkie narody świata”. Opartą o takie zasady interwencję humanitarną zaproponował Jan Paweł II podczas inwazji Serbów na Kosowo w roku 1999. Przeciwstawił się wtedy brutalnym nalotom wojsk NATO, ale jednocześnie odciął się od głosów pacyfistycznych w ogóle potępiających wszelkie zaangażowanie militarne Zachodu nawet to charakterze obronnym. Dla papieża zawsze najważniejszy był człowiek – obrona jego życia i godności, a nie spełnianie takich czy innych ideologicznych oczekiwań. Być może właśnie wojna w Kosowie była traktowana przez Watykan z największą ostrożnością i pokazała, że za wypowiedziami papieża na temat pokoju światowego nie stoi odruchowa reakcja, ale przemyślane ważnie racji, celów i środków prowadzące do sprawiedliwego rozwiązania kłopotów z ładem międzynarodowym. Papież doskonale rozumiał, że patriotyzm, poczucie przynależności do danej tożsamości, wspólnoty losu czasem zmusza by sięgnąć po broń, ale tylko w celach obronnych. Patriotyzm, który nie jest przeniknięty humanizmem chrześcijańskim łatwo staje się szowinizmem i nacjonalizmem. Niebezpieczeństwo ze strony takiego narodu, jego agresywna chęć ekspansji czasem może być zatrzymana jedynie przy użyciu sił zbrojnych.
W jakiejś mierze papież w ten sposób usprawiedliwił amerykańsko-angielskie ataki na Afganistan, które stanowiły reakcję na „wojnę terrorystyczna” jaka rozpoczęła się 11 września 2001 roku. Ich uzasadnieniem było przecież zniszczenie obozów szkoleniowych terrorystów islamskich. Jan Paweł II w tej sprawie w zasadzie milczał.